„Portret rodzinny” Rembrandta
Zawsze jest dobra pogoda na to, aby wejść do muzeum ze zbiorami malarstwa i zmierzyć się z czymś, co nas bez wątpienia wzruszy. I tak pewnego zimowego popołudnia trafiłem ponownie do Muzeum Księcia Antoniego Ulryka w Brunszwiku wiedząc już, czego mogę się tam spodziewać. Jednak każda, nawet powtórna wizyta otwiera nam nowe perspektywy i za każdym razem dostrzegamy w obrazach coś nowego. Muzeum to posiada wspaniałą i bogatą kolekcję malarstwa. Znajdziemy tam m. in. jeden z nielicznych obrazów Vermeera, obrazy Rubensa, van Dycka, Veronese, Cranacha, Holbeina, Jana Brueghela, Hedy, van Goyena, Metsu, Tenniersa, Bouchera, pastele Liotarda i wiele innych, znakomitych dzieł. No i oczywiście kilka płócien Rembrandta. O jednym z nich chciałbym napisać.
„Portret rodzinny” jest jedną z późnych prac malarza. Artyści tej miary co Rembrandt, Tycjan, czy Goya w swej późnej twórczości osiągali wyżyny obrazowania swoich wizji. Wprawieni technicznie i warsztatowo, wzbogaceni latami obserwacji i przepełnieni życiowymi doświadczeniami umieli
w wyjątkowy i niepowtarzalny dla siebie sposób zawrzeć kwintesencję kunsztu, malarskiej i życiowej prawdy w swoich obrazach.
Nie wiemy kto jest przedstawiony na obrazie. Z pewnością to rodzina: mąż, żona, trójka córek. Kiedy Rembrandt malował obraz, jego rodzina już była niepełna, ale możemy być pewni, że pamiętał on radosne chwile spędzane zarówno z Saskią, jego pierwszą żoną, jak i z nieżyjącą już Hendrickje. Ciepłe wspomnienia zdają się przenikać obraz. Malarz obdarza płótno tlącym się w nim żarem rodzinnego ogniska. Między osobami przedstawionymi na portrecie zauważamy naturalne i serdeczne relacje. Jest tutaj miejsce na czułości, radość i szczęście.
Czyżby malarz w ten sposób ogrzewał swoje schłodzone przykrymi
doświadczeniami serce?
Kiedy mówimy o wewnętrznym żarze, tak charakterystycznym dla ówczesnego, holenderskiego malarstwa zauważamy kolorystykę obrazu. Jest ona zdecydowanie ciepła. Nawet zielenie są oliwkowe, a więc ciepłe. Malarz używał ograniczonej palety barw. Umbry, ziemie, karmazyny, cybnobry, karminy, wspomniana wyszukana zieleń, azuryt, aurypigment, ochry, biel i czerń.
…
Roman Wrześkiewicz
Ciąg dalszy artykułu znajdziecie Państwo w marcowym wydaniu magazynu TALENTS.
