Piszę, bo lubię
Uwielbiam słowa w każdej postaci, dlatego czytam. Uwielbiam historie, które można zbudować ze słów, dlatego piszę. I uwielbiam obrazy, więc robię zdjęcia. Wizytówka z mojej strony internetowej chyba najlepiej opisuje to, co robię. Pisanie powieści, w ogóle pisanie, to oczywiście ciężka praca i mało ma wspólnego z weną spływającą na autora, a jeśli trzeba ją jeszcze łączyć z obowiązkami zawodowymi, to staje się prawdziwym wyzwaniem. Ale ja lubię i pracę, i wyzwania.

Wymyślanie historii, które mogły się zdarzyć, budowanie interesujących postaci, pokazywanie miejsc, które lubię i są bliskie – to sprawia naprawdę dużą przyjemność.
Nie jestem typową debiutantką
W czerwcu tego roku wydałam pierwszą powieść pt. „Kiedyś jest teraz”. Po kilku latach „pisania do szuflady” odważyłam się pokazać moją książkę. Nie jestem typową debiutantką, ale może wszystko ma w życiu swój czas, więc zamiast cieszyć się wygodną, acz nudną stabilizacją, zaczynam nowy, interesujący i ekscytujący, choć mocno nieprzewidywalny, etap życia.
Ja, czyli problemy z autopromocją
Wychowałam się w czasach, gdy opowiadanie o sobie i chwalenie siebie samej, zwane dziś autopromocją, było w złym guście, więc do dziś mam problem z mówieniem o sobie, ale – jak wielu innych rzeczy – uczę się i staram się przełamywać opory.
Jestem rodowitą łodzianką i do dziś Łódź jest dla mnie miejscem szczególnym, mimo że od trzydziestu lat mieszkam w Zgierzu, a latem miejskie mieszkanie
z radością zamieniam na wiejską działkę. W Łodzi się wychowałam, skończyłam znakomite XXIX Liceum Ogólnokształcące, a później historię na Uniwersytecie Łódzkim. Pracuję w jednym z urzędów. Jestem żoną, matką i teściową.
Marzenia da się spełniać
Jedno z pierwszych marzeń, jakie pamiętam dotyczyło umiejętności czytania. Pisanie również było od lat ważną częścią mojego życia, ale beletrystyka jest dopiero niedawno odkrytą pasją, która mocno wkroczyła w mój świat i rozpycha się bez umiaru. Wdarło się tu, gdy zakończyła się moja wieloletnia przygoda z publicystyką.
Ponieważ życie nie znosi próżni, szybko odczułam potrzebę jakiejś aktywności. Robienie zdjęć i pocztówek nie wystarczało, zaczęłam więc zapisywać na kartkach
i karteczkach pomysły na historie. Sceny i postaci szybko zaczęły żyć swoim życiem
i domagać się więcej. Tak powstała pierwsza powieść. Gdy ją kończyłam, w głowie miałam już fabułę kolejnej. W ten sposób powstało kilka książek, opowiadań, szkiców i planów, które zaległy w mojej wirtualnej szufladzie. I trochę recenzji, które co jakiś czas piszę. Jedna z nich przyniosła mi wygraną w konkursie na recenzję i wtedy chyba zaczęła kiełkować ta myśl.
…
Iwona Klimczak
Dalszy ciąg artykułu znajdziecie Państwo w listopadowym wydaniu magazynu TALENTS.