Jan Cholewczyński

W świecie barw i pejzaży

 

            Zapamiętałem z wczesnego dzieciństwa zapach farb olejnych, terpentyny, oleju lnianego, nie tylko z pracowni ojca ale i z dużego pokoju, gdzie najczęściej, już tylko dla siebie malował ojciec. Jeśli były to kwiaty, nie wolno było ruszać ułożenia bukietu by nie zburzyć kompozycji.

             Mieszkaliśmy w ciekawym, nietypowym domu na ulicy Staszica w Inowrocławiu, na pierwszym piętrze, a na parterze były pracownie malarskie ojca. Dawniej, przed wojną budynek ten należał do Sanatorium „Pod Piastem” Wilhelma Warschauera jako jedyne uzdrowisko poza „Solankami” – parkiem z pawilonami leczniczymi, których  głównym założycielem był Zygmunt Wilkoński.

            Praktycznie, moje dzieciństwo  upłynęło między sztalugami, w pracowni ojca, później, na terenach kościelnych restaurowanych przez niego wnętrz kościelnych. Rozrywką było uczestniczenie w licznych wystawach malarskich w salach pierwszego piętra Teatru Miejskiego a czasami w plenerach malarskich. Atrakcją były też aranżacje świąteczne ulic
i wystaw sklepowych i okazjonalnych dekoracji, których projektantem i wykonawcą był ojciec. Do niedzielnych rytuałów, gdy ojciec zajęty był malowaniem, mama pracami domowymi, siostry nauką, dla świętego spokoju, ojciec otwierał przeszkloną bibliotekę i pozwalał oglądać liczne albumy malarskie i pocztówki z doskonałymi (jak na owe czasy) reprodukcjami malarskimi. W okresie licealnym fascynujące dla mnie było opracowanie Stanisława WitkiewiczaMatejko” wydane w 1912 roku przez „Naukę i Sztukę”, bogato ilustrowane i co cenniejsze z pergaminowymi tablicami wskazującymi postacie istniejące na obrazie.

 

Historię poznawałem w obrazach Matejki, bawiłem się układając chronologicznie jego poczet królów Polski.

To zamiłowanie do książek pozostało nam do dziś.

Pamiętam szereg opowieści studiujących sióstr i zalecane nam lektury. Ciekawe były zwłaszcza dyskusje siostry Danuty z ojcem na temat rysowanych przez nią tzw. „kilogramów”, to znaczy wielu szkiców licznych, w różnym położeniu, np.: rąk, oczu, twarzy – jako prace zaliczeniowe w Akademii Poznańskiej. Wiele obrazów znałem szczegółowo nie tylko z albumów ale i kopii wykonywanych przez ojca na zamówienia prywatnych kolekcjonerów, między innymi słynną „Trójkę” koni Chełmońskiego, także dużych rozmiarów, ostatni właściciel przekazał ten obraz do inowrocławskiego muzeum.

            Pierwszymi moimi próbami plastycznymi były szkice węglem, głównie twarzy, sylwetek, tuszem rysowanych muzyków jazzowych. Niewiele się zachowało. Później sporadycznie podejmowałem próby akwarelowe, ale najczęściej składałem je do szuflady. Studia prawnicze później praca zawodowa pochłaniała i czas i umysł.

Jan Cholewczyński

Dalszy ciąg artykułu znajdziecie Państwo w listopadowym wydaniu magazynu TALENTS.

 

Popularne Artykuły

O nas

Kategorie

ŚLEDŹ NAS

Misją „TALENTS MAGAZINE POLAND” jest przede wszystkim promowanie bogatej historii i tradycji
regionu łódzkiego, z którego pochodzimy. Nasz magazyn będzie prezentował lokalnych artystów, pisarzy,
rzemieślników oraz inicjatywy kulturalne, które zasługują na szerokie uznanie.

Agnieszka Wrześkiewicz

Redaktor naczelna

Popularne artykuły

  • All Post
  • AKTUALNOŚCI
  • bez kategorii
  • DESIGN
  • FILM
  • FOTORELACJE
  • HISTORIA REGIONU
  • LITERATURA
  • MALARSTWO
  • MŁODE TALENTY
  • MUZYKA
  • ŚWIAT
  • SZTUKA
  • TEATR
  • WSZYSTKIE
  • WYSTAWY
  • Z KRAJU

Newsletter

ZApisz się po więcej

You have been successfully Subscribed! Ops! Something went wrong, please try again.
Edit Template

Projekt strony internetowej: tomasz-kaminski.pl